Czym w ogóle jest legal design (thinking)?
Tak naprawdę legal design thinking nie ma definicji, ponieważ to nie jest dyscyplina projektowa. Okazuje się natomiast, że określenie „legal design” pierwszy raz pojawiło się w 2001 r., zatem ma już pewną przeszłość za sobą.
Intuicyjnie słysząc „design” zwykle myślimy o formie, czyli fotelach, krzesłach czy sofach.
Opowiadając znajomym o legal design mówię, że to upraszczanie informacji prawnej, ale to jednak dość duży skrót myślowy.
Margaret Hagan – uznawana za jedną z matek założycielek legal designu– twierdzi, że legal design to the marriage of a human-centered design approach to the challenges and structures of the legal system. Legal design ma więc łączyć świat prawny z podejściem projektowym. A co to jest to podejście projektowe? To podejście zakładające skupienie się na potrzebach odbiorcy.
W Polsce mówi się, że legal design to podejście do komunikacji prawnej, które zakłada stosowanie prostego języka, stosowanie elementów pozatekstowych oraz koncentrację na potrzebach komunikacyjnych adresata.
Legal design (thinking) jest zatem upraszczaniem informacji prawnej (czyli nie okłamuję nikogo, ufff!), przy jednoczesnym wykorzystaniu metod projektowania skupionego na użytkowniku. I właśnie to skupienie na użytkowniku jest kwintesencją design thinking.
Mnie w legal design zachwyca właśnie stawianie człowieka w centrum doświadczenia prawnego. To podejście, którego nie uczymy się na studiach ani na aplikacji, a które jest potrzebne do tego, aby prawo stało się zrozumiałe i – mam nadzieję – bardziej szanowane. W tej chwili prawo postrzegane jest w znacznej mierze jak dzik na drodze – niebezpieczne i utrudniające podróż.
Skoro nieznajomość prawa szkodzi to wypadałoby konstruować prawo w ten sposób, żeby użytkownicy prawa mogli je rzeczywiście poznać. Czy w związku z tym legal design jest jedną z możliwości walki z wykluczeniem społecznym? Nie powiem nie. Legal designowe rozwiązania mogą też ułatwiać dostęp do systemu prawnego i zwiększać jego przystępność.
Sprowadzanie przy tym legal designu do kolorowych ikonek wydaje mi się dużym uproszczeniem, które może prowadzić i do nieporozumień, i do usztywnienia się prawniczek i prawników. Z natury nie jesteśmy skłonni do zmian, a co dopiero, gdyby ta zmiana miała przybrać kształt ikonek w umowach… I to też jest element design thinking – dopasowywanie sposobu opowiadania o rzeczach w taki sposób, żeby odbiorcy zrozumieli koncepcję i nie uciekli od razu po zakończeniu zdania.
Jestem entuzjastką legal design też dlatego, że otwiera pole do dyskusji na temat innych zagadnień, które dotychczas nie pojawiały się zbyt często w świecie usług prawnych (przynajmniej polskich) – świadomego projektowania usług, skupienia się na potrzebach klienta i wartości dostarczanej dla niego.
Świat się zmienia, a jednym z przejawów zmiany jest legal design. Brace yourself, legal designers are coming 😉.
A jak znaleźć czas na legal design i o co chodzi z tymi kolorowymi ikonkami? Tego dowiecie się w kolejnych artykułach!